top of page

Kitzie, raj i rzeczywistość

  • klub8544552
  • 2 sty 2016
  • 4 minut(y) czytania

„Kreacją szczęśliwej rzeczywistości są nasze myśli, od których zależny jest każdy nasz dzień.”

-autor nieznany

Pokój. Żadnych cieni, tylko przytłumione niecodzienną mgłą światło wpadające do pomieszczenia. Niby noc, a jednak jasno; znikąd źródła. Poświata otaczająca przedmioty tutaj wcale nie wydaje się dziwnym zjawiskiem, jest to zupełnie normalne. Zegar pokazuje dziesiątą, aby potem zmienić czas na dwunastą. Sekundnika brak; jest on niepotrzebny i zbędny. Książki na biblioteczce, a w nich brak jakiegokolwiek druku: nie jest on do niczego potrzebny. Okno w pokoju wydaje się dziwnie duże; nie widać przez nie praktycznie niczego. Po otwarciu ich widoczne są wieżowce. Dziwne, ponieważ pomieszczenie nie wydaje się być wysoko. Bez przerwy słychać turkot silnika, co najmniej samolotowego, lecz nigdzie odrzutowców nie widać. Atmosfera jest tak gęsta, że można by wzlecieć ponad drapaczami chmur. W tym wyjątkowym pokoju wszystko wydaje się możliwe, zakrzywia on rzeczywistość. Względność traci w nim sens. Percepcja wyznacza w nim sytuację: od przerażającej po motywującą. Niewiadomo, gdzie jesteśmy, kim jesteśmy, kiedy oraz dlaczego właściwie się w nim znajdujemy.

Pewna dziewczyna weszła boso do pokoju, nie wiedziała skąd. Jedyne towarzyszące jej uczucie to dreszcze na plecach, oraz niewiadomych przyczyn ulga, czyniąca jej zachowanie obojętnym. Miała na sobie piżamę, nie rzucała się w oczy; wręcz poza nią nie było nikogo. Miała typowo kobiece rysy twarzy, tatuaż na lewym policzku układający się w kształt strzałki w stronę lewego oka. Oczy brązowe, silnie oddziaływujące na obserwowaną przez nią osobę. Miała silnie zbudowane ręce, ale delikatne jak jedwab. Włosy czarne, proste i rozpuszczone. Od dziewczyny można było odczuć delikatną, dziecięcą aurę; potrafiła kochać, współczuć, była nieskalana.

Podeszła do okna, nie zwracając uwagi na nic. Zobaczywszy kolory zmierzchu na ulicach, zaczęła zastanawiać się nad wyskoczeniem. W pokoju nie znajdowała niczego, co by na nią jakkolwiek wpłynęło. Więc wyskoczyła; leciała niezbyt długo; spadła delikatnie na ziemię. Nie orientując się, gdzie jest, poszła ulicą naprzód. Dopiero teraz zwróciła uwagę na latarnie stojące co kilkanaście metrów. Nie świeciły; jedynie poświata nadawała im sens bycia. Dziewczyna szła dalej: nie zatrzymywała się. W pewnym momencie zaczęła się chwiać i poczuła dreszcz na swoich plecach. Tajemnicza wibracja przeszyła ją gwałtownie od stóp do głowy, spadła na ziemię. Zaczęła się bać. Strach był nie do zniesienia. Musiała się uspokoić, wiedziała o tym… Udało się. Paraliż przeszedł. Obojętność swojego bytu stała się większa. Zamknęła oczy, zaczekała pięć sekund i starała się je otworzyć.

Kitzie obudziła się. Na początku była całkowicie wybita z rytmu. Była w ciemnym pokoju, z okna prześwitywało światło z ulicy, pochodzące od latarni. Na małym biurku świeciła nocna lampka, na podświetlanym zegarku była godzina dwudziesta trzydzieści. Dziewczyna próbowała sobie przypomnieć co robiła zanim zasnęła. Była ubrana w długą koszulkę, oraz podarte szorty. Włosy jej były spięte w kucyk. Pod okiem miała tatuaż, a na szyi ślady i blizny. Nic dla niej nie znaczyło cierpienie. Była wyjątkowo wrażliwą nastolatką borykającą się z problemami.

W pewnym momencie po przypomnieniu sobie snu posmutniała. Świat, w którym była wcześniej wywarł na niej bardzo pozytywne emocje i odczucia, nie to co rzeczywistość, w której teraz się znajdowała. Nienawidziła tego świata. Nienawidziła siebie samej. Nie miała żadnego Boga i nie prosiła o szczęście, które jej się dotychczas przydarzyło; trzy razy uniknęła śmierci z własnych rąk. Nikt ją przed tym nie powstrzymywał; całe otaczające ją społeczeństwo było jej wrogiem, chcącym śmierci dziewczyny.

Po chwili atak depresji zszedł z niej; poczuła głód. Poszła do kuchni. Mieszkała tylko z tatą, więc nie było zbyt dużo do jedzenia. Ojciec był pracoholikiem; po stracie matki Kitzie została jego największym skarbem, ale pracoholizm nie przeszedł mu; wręcz przeciwnie: musiał utrzymać swoją córkę. Kitzie nie zdawała sobie sprawy z miłości ojca, a on z kolei poprzez nieulatniające się uczucia i myśli córki nie potrafił się z nią w żaden sposób dogadać.

Dziewczyna, otwierając lodówkę, zobaczyła w niej kawałek szynki, sera i otwarty słoik dżemu. Chleb leżał w szufladzie. Nie trawiła nigdy żadnych pokarmów niskobiałkowych, po nich zbierało jej się na wymioty. Jadła tylko mięso, jej organizm nie mógł strawić niczego innego. Zrobiła sobie kanapkę, zjadła ją, po czym wyjrzała przez okno. Widziała ciemną uliczkę, a na jej końcu kawałek miasta, oświetlony, od czasu No czasu widać było autobusy i tramwaje jeżdżące po torach. Ze wszystkich ludzi idących głównym chodnikiem tylko niewielka ilość wchodziła w jej zabudowania.

Kitzie byłą obojętna. Nie miała, według niej, określonego celu w życiu. Niedługo ma skończyć 18 lat: nie była na to gotowa. W szkole szło jej nieźle: nie była prymuską, ani złą uczennicą. Miała wakacje, które jak co roku spędzała w domu.

Teraz musiała pójść do miasta po jedyną rzecz, która by ją zainteresowała: magazyn „Shonen Jump”. Przebrała się. Założyła na siebie dżinsy oraz płaszcz i adidasy. Wyszła.

Wychodząc z klatki poczuła na plecach dreszcze. Spojrzała w niebo, było zakryte chmurami. Wiedziała, że musi się pospieszyć. Wychodząc z uliczki nie zwróciła uwagi na ludzi przechodzących obok niej. Poszła na przystanek. Po przyjazdu autobusu usadowiła się w wygodnym dla niej miejscu na tyłach. Jadąc, patrzyła na otaczające ją budynki i ulice. Po chwili wpatrywania się widziała już tylko światła; była zmęczona. Autobus przyjechał na miejsce, Kitzie wyszła i szybkim krokiem poszła do księgarni. Weszła do niej, znalazła nowy egzemplarz magazynu, zapłaciła i wyszła.

Idąc, usłyszała krzyk dziecka i spostrzegła przebiegającego obok niej chłopca; miał może z 10 lat. Po chwili uderzył w jej bark jeden wysoki mężczyzna, za nim drugi, gonili go. Przybiegli na przystanek, gdzie złapali dzieciaka. Jeden z nich podniósł go, drugi uderzył w twarz. Kitzie, widząc to nie wytrzymała, upuściła magazyn na ziemię, bardzo szybko podbiegła do jednego z napastników i z całej siły uderzyła go pięścią w twarz. Mężczyzna został oszołomiony, dziewczyna kopnęła go w brzuch. Kopnięcie sprawiło, że został wyrzucony prosto w szklaną obudowę przystanku. Drugi z mężczyzn był już gotowy do uderzenia dziewczyny, ale ktoś z tyłu złapał go za rękę. Chłopak, przeciętnego wzrostu w dziwnych, czerwonych włosach przytrzymywał pięść wyższego od siebie mężczyzny, po czym obrócił go i kopnął w tak szybkim tempie, że ledwo dało się zobaczyć uniesioną w powietrzu nogę. Napastnik od razu upadł na ziemię z dużym impetem.

Featured Posts
Sprawdź ponownie wkrótce
Po opublikowaniu postów zobaczysz je tutaj.
Recent Posts
Archive
Search By Tags
Follow Us
  • Facebook Basic Square
  • Twitter Basic Square
  • Google+ Basic Square
bottom of page